Inne życie
Z Tomem
Tutaj Tom stanął na wysokości zadania, jakby sobie przypomniał, że jednak prowadzi interes i pozostawienie gościa samemu sobie nie jest najlepszą wizytówką biznesmena. Zabrał mnie do Lawinio. Podróż trwała jakąś godzinę od naszej chatki i jeszcze po drodze zatrzymaliśmy się w mieście, dzięki czemu zdobyłam trochę fajek i piwa na później.
Wioska
Lawinio zostało zniszczone przez cyklon rok czy dwa lata wcześniej i cały czas trwały prace naprawcze. Miałam na tyle szczęścia, że byłam jedyną turystką tego dnia i żona szefa wioski oprowadzała mnie po swoim podwórku. Annie, na imię ma Annie.
Wycieczka
Od razu napiszę, na pewno warto taką wioskę odwiedzić. Nie chcę tu rozkminiać jak autentycznie tam było. Myślę, że naprawdę tam mieszkają i naprawdę tak żyją. Zwiedzanie zaczęłyśmy od kuchni.
Kuchni, jako pomieszczenia gdzie się przygotowuje jedzenie. jedna z kobiet przygotowała swego rodzaju zapiekanka bananową – mieszając patykiem papkę bananową z mlekiem kokosowym, kładąc to na zielonym liściu bananowca i posypując skrawkami liści pikantnej kapusty. Zawinęła liście w małą paczuszkę, po czym odłożyła na rozgrzane węgle na jakąś godzinę. Spróbowałam, smakowało mi.
Potem przeszłyśmy do innej części wioski, gdzie poznałam Stevena, szefa, męża Annie.Steven z innymi mężczyznami i jedną kobietą (w ciąży dodam, ze swoim piątym dzieckiem) zaczęli śpiewać i tańczyć. Na koniec jeszcze zademonstrowano mi jak szybko rozpalają ogień.
Annie
Między zagryzką a pokazem tańców, miałam sporo czasu, żeby porozmawiać z Annie. Ja, szczerze mówiąc, byłam onieśmielona sytuacją. Z jednej strony chcę robić zdjęcia i nagrywać, a z drugiej nie, bo to jakby wchodzić z buciorami w czyjeś życie i traktować tych ludzi jak zwykłą rzecz. I właściwie rozmowa wyszła ze strony Annie.
To ją zainteresował fakt, że podróżuję sama. Zaczęła się wypytywać ile mam lat, co robię, gdzie mieszkam, czy jestem z kimś. Była zdziwiona, że w tym wieku jestem sama, nie mam męża, że mogę decydować o tym, co robię, itp. Zaczęła też opowiadać o swoim życiu, o tym, że jest jej źle. Urodziła się w innej wiosce jako córka tamtejszego wodza. Miała szczęście, że ojciec wysłał ją do szkoły, ale nie miała szans na ukończone jej, jako że w wieku kilkunastu lat musiała wyjść za mąż, i tak dobrze, bo za wodza innej wioski. Mówiła, że kilka razy uciekała do domu. Samo dotarcie z buta przez dżunglę do jej rodzinnej wioski zajmowało kilka dni, ale i tak zawsze ktoś po nią przychodził i musiała wracać. Długa historia. My mamy nasz świat, oni swój. Może było łatwiej, jak nie wiedzieli o naszym?