Odkrywając kamienne mozaiki
Na ostatnią chwilę
Z okolicznych atrakcji została nam “nieszczęsna” Mitla, w której już byliśmy, tylko że akurat była zamknięta. I wiecie jak to jest, jak się ma dużo czasu. Człowiek odkłada coś ciągle na jutro i później budzi się pewnego dnia zdając sobie sprawę, że to już jest ostatni dzień i ostatnia szansa zobaczenia czegoś.
Tak to właśnie było z Mitlą w naszym przypadku. Autokar do Tapachuli mieliśmy o 21, więc tak to sobie wymyśliliśmy, że jak wyjdziemy odpowiednio wcześnie, to zdążymy jeszcze pojechać do Mitli, pozwiedzać, i jeszcze wrócić spokojnie do mieszkania, wziąć bagaże i pojechać na dworzec.
Autostrada 190
Blogi podróżnicze często są doskonałym źródłem informacji, ale nie znaczy to, że sama informacja wystarczy. I tak poszperałam w necie, który mi powiedział, że busy do Mitli odjeżdżają z dworca autobusowego w Oaxace przy Central de Abasto. Jak by się ktoś tam wybierał, to szukajcie busów z dużym napisem “Mitla”.
Nam to nic nie dawało, bo za daleko mieszkaliśmy, więc postanowiliśmy spróbować drugiej opcji, tzn. stanąć sobie gdzieś przy autostradzie 190. Plan wydawał się super prosty, bo jest to główna autostrada biegnąca na północny-wschód od miasta Oaxaca. W dodatku, po opuszczeniu dworca z opcji nr 1, autobus jedzie tą drogą i zabiera kolejnych pasażerów, aż do zapełnienia. Wystarczy stanąć na poboczu drogi, poczekać na autobus z napisem „Mitla” w oknie i pomachać na niego, żeby się zatrzymał.
Polowanie na autobus
Tak też zrobiliśmy. Nie spiesząc się za bardzo, wiadomo, uwielbiamy nasze poranne rytuały i szybkie zebranie się graniczy z cudem, spacerkiem zeszliśmy trzy kilometry na przystanek, z którego miał odjechać autobus do Mitli. Doszliśmy. Czekamy 15 minut, nic. Kolejne 15, żaden autobus nie przyjeżdża. Daliśmy sobie kolejne 10, po których zaczęliśmy łapać taksówki i negocjować godną tej trasy cenę. W końcu się udało, ale straciliśmy sporo czasu na bezowocne czekanie na autobus widmo. Może jeździ raz na dwie godziny, kto by to wiedział.
Koszty
Bilet autobusowy miał kosztować 20 pesos, ale ile kosztuje, tego nie wiemy, bo do żadnego autobusu nam się wsiąść nie udało. Collectivo nas kosztowało 40 pesos na łebka, już nam się nie chciało zbytnio negocjować, więc nie wiem, może powinno być mniej.
Do Mitli można też spokojnie dojechać taksówką (ceny ok 250- 500 pesos), wynajętym samochodem (samochodem z kierowcą) lub w ramach zorganizowanej wycieczki.
Czy autobusem czy collectivo, miejsce, w którym się wysiada to róg autostrady z ulicą Moreles. Z tego punktu to jeszcze około półtora kilometra do parku archeologicznego. Nie ukrywajmy, Mitla to nie Monte Alban, ale fakt, że strefa archeologiczna znajduje się w małym meksykańskim miasteczku i dzięki temu spacerowi można trochę zerknąć na normalne życie dodało całej wyprawie uroku.
Znajdź właściwą bramę
Wejście do całej tej strefy jest super nieintuicyjne i po drodze można spokojnie zwiedzić wszystko inne warte zobaczenia w Mitli, zanim się trafi pod białe ogrodzenie, na którym (ani nad, ani przed którym, ani obok którego) nie było żadnej informacji, że to właśnie tu, że to, będąc jedną z wielu, ta właściwa właściwa. W zorientowaniu się, że jesteśmy na dobrym tropie pomogli nam inni turyści, za którymi po prostu postanowiliśmy pójść. Wpuszczano nas 5 osób, co 10 minut, nie wiem w sumie dlaczego i czy to ich stała praktyka. Mogło to być spowodowane dogorywającymi zaostrzeniami przeciw-covidowymi, ale nie mam pewności. Dla ułatwienia Wam wgrywam oficjalną mapkę:
Zaświaty
Rozpisałam się o pierdołach, czas wreszcie coś napisać o samej Mitli, a właściwie o parku archeologicznym Mitla. Jest drugą, zaraz po Monte Alban, najważniejszą strefą archeologiczną w stanie Oaxaca. I o ile Monte Alban było najważniejszym centrum politycznym Zapoteków, o tyle Mila była ich głównym ośrodkiem religijnym. Położoną na wysokości 1480 m n.p.m. Mitlę otaczają góry Sierra Madre del Sur.
Nazwa Mitla wywodzi się z języka nahualt i znaczy “miejsce umarłych” albo “zaświaty”. Zapotecka nazwa tego miejsca to Lyobaa, co z kolei znaczy “miejsce odpoczynku”. Nietrudno jest się więc domyślić, iż było to miejsce przeznaczone do pochówku, ale jego wyjątkowość przejawia się w płaszczyźnie czysto formalnej. Otóż w całym kompleksie mamy okazję podziwiać unikatowe dekoracje “mozaikowe” oraz geometryczne wzory pokrywające grobowce, fryzy, panele czy całe ściany.
Trochę historii
Mitla była zamieszkana co najmniej od okresu klasycznego (100-650 n.e.) osiągając swój szczyt między VIII a XVI wiekiem. Z początku ufortyfikowana wioska, z czasem stała się centrum religijnym Zapoteków. Wyrażając przekonanie, że śmierć jest najważniejszą częścią życia, była niczym brama pomiędzy światem żywych i umarłych. Co więcej, uważano, że arystokraci tutaj pochowani w chwili, gdy stawali się “ludźmi z chmur” opiekowali się swymi potomkami na ziemi.
Zapotekowie i Hiszpanie
Mitla nadal była zamieszkana i wciąż funkcjonowała jako ośrodek religijny, gdy do dzisiejszego Meksyku przybyli Hiszpanie. W XVI wieku Mitla zajmowała obszar około 2 km², a w jej centrum rezydował najwyższy kapłan.Pola otaczające miasto były intensywnie uprawiane, by starczyło żywności jego mieszkańcom. Religijna rola Mitli była na tyle silna, że arcybiskup Oaxaki w połowie XVI w. zlecił jej zniszczenie.
Siły dowodzone przez Hiszpanów zaatakowały Mitlę, niszcząc zdecydowaną większość budynków i plądrując miasto. Kamienne bloki wykorzystywali przez kolejne lata do budowy kościołów, między innymi kościoła San Pablo, wzniesionego na ruinach Mitli.
A co można zobaczyć?
Geometryczne mozaiki starożytnej Mitli nie mają sobie równych w starożytnym Meksyku. Uważa się, że czternaście różnych wzorów symbolizuje niebo i ziemię, pierzastego węża i inne ważne istoty, w wyrafinowanych formach.
Każdy mały kawałek kamienia został wycięty według projektu, zanurzony w zaprawie, dodany do wzoru na ścianie, a potem pomalowany. Wiele budynków Mitli było ozdobionych również malowanymi fryzami.
Zwiedzamy
Budynki w Mitli nie były przeznaczone dla zwykłego zjadacza kukurydzy. Według badaczy, budynki tego starożytnego miasta były zarezerwowane dla arcykapłana, króla i innych przedstawicieli creme de la creme.
Zwiedzanie zaczynamy od Grupy Kolumn (Grupo de las Columnas), przed kościołem San Pablo oraz Północnej (Grupo del Norte) za kościołem.
Z północy na południe
Grupo de las Columnas ma dwa place, północny i południowy. Wzdłuż północnej strony Patio Norte znajduje się Sala de las Columnas o długości 38 m z sześcioma masywnymi kolumnami. Sala ta prowadzi do El Palacio, w którym można podziwiać jedne z najlepszych mazak kamieniarskich Mitli. Z drugiej strony, Patio Sur, czyli południowe, posiada podziemne grobowce.
Uwaga! Uwaga!
Zabytki Mitli to nie tylko grupa przy kościele i ta z kolumnami. Są też inne, rozproszone na terenie dzisiejszego miasteczka San Pablo de Mitla: Grupo del Arroyo, Adobe czy Sur. Nie mogą konkurować z tymi pierwszymi, albowiem zniszczenia spowodowane czasem, czy rozwojem miasta sprawiły, że są w o wiele gorszym stanie, ale moim zdaniem, jak się ma trochę więcej czasu, warto się przejść po miasteczku, by je znaleźć. Nam nikt o nich nie powiedział (i nikt nie dał mapki). Do Grupy del Arroyo trafiliśmy przypadkiem i zupełnie nie wiedzieliśmy co to, po prostu fajnie wyglądało.
Co do Grupo del Arroyo, to układ budynków jest podobny do układu grup przy kościele i prawdopodobnie powstał mniej więcej w tym samym czasie. Starsza od nich jest za to Grupa Adobes i ma ona do tego inny rozkład przestrzenny. Jest to czworokątny plac otoczony czterema pagórkami. Na najwyższym z nich mieściła się świątynia lub pałac. Wszystkie budynki w tej grupie wykonane są z Adobe, stąd nazwa kompleksu.
Za to najstarszą grupą w parku archeologicznym w Mitli to Grupa Południowa. Ma ona zbliżony układ do Grupy Adobes, z placem, czterema pagórkami, ale niewiele zostało po niej śladów, ponieważ nowe miasto prawie zupełnie ją przykryło.
Powrót
Powracając do wątku “nie rób nic na ostatnią chwilę”… To, co zobaczyliśmy w Mitli pozostawiło u nas lekki niedosyt, bo chcąc nie chcąc nie mogliśmy przestać porównywać tego starożytnego miasta z Monte Alban. Ale mimo to, zwiedzanie zajęło nam sporo czasu i coraz nerwowiej się robiło, bo przecież musieliśmy wrócić do Oaxaki, wziąć szybki prysznic, dopakować się i zjechać do miasta na autokar. Wszak czekała nas nocna podróż do Tapachuli.
Prawie biegliśmy, żeby złapać collectivo. Udało się. W samochodzie był już komplet, ale kierowca czekał dalej. Po kilku minutach dosiadły się jeszcze dwie osoby, czyli z przodu 3 (Paweł siedział na skrzyni biegów między kierowcą a mamasitą), a z tyłu 5 (ja wbita w drzwiczki). Stwierdziliśmy, że wielkiego wyboru nie mamy i że te 45 km wytrzymamy. Ale gdzie się człowiek spieszy… Jedziemy jedziemy, aż tu zonk, korki kilometrowe. Co się stało? Wypadek. I jedyna droga zablokowana. Z pół godziny czekaliśmy, aż udało nam się pokulać do jakiejś drogi polnej i skręcić w bok. Czyli zamiast szybkiej podwózki do Oaxaki, skończyło się na prawie dwugodzinnej przeprawie w strasznym ścisku, ale zdążyliśmy.
Praktykalia
Według oficjalnej strony INAH, obecnie Mila czynna jest codziennie od 8 do 17 (ostatnie wejście o 16:30). Wejściówka podrożała, my płaciliśmy 60, a dzisiaj to 95 pesos (19 zł).
Dajcie znać, jeżeli coś się zmieniło od czasu, kiedy my tam byliśmy!
dziękuję, piękna relacja:)
Dziękuję bardzo!