Pamiętając nasze wrażenia z wjazdu do Meksyku, trochę się obawialiśmy powtórki z rozrywki, tym razem z tłumami uchodźców, próbującymi przekroczyć tą granicę, w odwrotnym do naszego kierunku.
Jako że i Tapachula i Quetzaltenango nie leżą tuż przy samej granicy, nawet przy odległości zaledwie 100 km, istnieje kilka opcji jej pokonania. Podróżujemy długoterminowo, co się równa niskiemu budżetowi i przy naszych priorytetach – oszczędzaniu na transporcie, oznacza to tyle, co loty, autokary międzynarodowe czy turystyczne shuttles odpadają w przedbiegach.
Opcje posh
Tak, czy inaczej, oprócz prywatnego transportu, albo shuttle nie ma żadnego połączenia bezpośredniego. Samoloty z Tapachuli latają głównie do Miasta Meksyk, a autokary międzynarodowe zatrzymują się w Mieście Gwatemala, czyli trzeba by było albo dużo nadrabiać, albo dużo zawracać. Nie miałoby to sensu. Siedmiogodzinna przejażdżka autokarem do stolicy Gwatemali kosztuje ok. 36 USD (~146zł). A shuttle z granicy do Xeli to wydatek między 100 a 390 zł (3h, 94.2 km).
Dobra, zbliżamy się do sedna, które przejście graniczne?
1. Ciudad Hidalgo – Tecun Uman
Zacznijmy od przejścia bliżej Pacyfiku, czyli Ciudad Hidalgo – Tecún Umán. Od razu zaznaczam, że my nie wybraliśmy tego przejścia. W chwili planowania przekroczenia granicy, 2022, znajomi polecali inne przejścia ze względu na tłumy imigrantów czy ich subiektywne negatywne wrażenia. Ale, jakbyście się decydowali, to to jest jedna z wielu firm, które organizują transport z Tapachuli do Ciudad Hidalgo: El Cóndor Internacional – 40-kilometrowa trasa zajmuje ok. 1h (~ 40 pesos za osobę).
Niezależnie od przejścia, na które się decydujecie, najpewniejszym punktem startowym jest taka dzielnica mercadowo-dworcowa mieszcząca się między 12-stą a 14-stą Avenidą i Calle Quinta a Noventa. Są tam terminale Cortos Recorridos, Cristobal Colona, etc. Poza tym w tłumach sprzedawców i transportowców zawsze znajdziecie kogoś, kto wam wskaże dokładne miejsce vana/collectivo/autokaru. Tak czy inaczej, collectivo do granicy (taki van) ma jak byk na przedniej szybie napisane Tapachula – Cd. Hidalgo.
Jeśli wydaje Wam się, że w związku z problematyczną ilością napływających uchodźców do Tapachuli, przejście graniczne jest super pilnowanie, to się mylicie. Po pierwsze, rzućcie okiem na mapę i te wypustki na rzece Suchiate. Jak klikniecie na ikonkę przy moście Rodolfo Robles, to zobaczycie jeden sposób przeprawiania się przez granicę, jak ktoś nie zbiera pieczątek. Innym sposobem jest ziplining, jak na tym filmiku (autorstwa koleżanki poznanej w Gwatemali).
Po przekroczeniu granicy w Tecún Umán również macie dwie trasy do Xeli:
a) przez Malacatán i San Marcos
– do Malacatán podwiezie was byle jakie collectivo za urzędem celnym (ok. 1h),
– z Malacatán do San Marcos (ok. 45 min, np. Transporte Rapidos Del Sur),
– z San Marcos do Xeli chicken bus albo collectivo (1.5 h, np. Transportes Marquensita).
b) przez Coatepeque
– do Coatepeque – podobnie jak w punkcie powyżej, collectivo, (37 km, ok. 40 min., ok. 20 Q),
– Coatepeque – Xela, Chicken bus, ok. 30 Q – 2 i pół godziny.
Wszystkie podane ceny oraz czasy przejazdu są mocno orientacyjne. Ceny zmieniają się jak szalone i wiele zależy na jakiego ayudante (kolesia pobierającego opłaty za bilety) spotkacie oraz od waszych umiejętości negocjacji.
2. Talisman – El Carmen
No to czas na opcję, którą my wybraliśmy. Od razu zrobię spoiler alert – w rankingu na najgorszą granicę, którą przyszło nam przekraczać, zdecydowanie wygrały, bo nie jedna tylko dwie, granice Nikaragui, więc możecie się domyślić, że Talisman/El Carmen była lightowa. Co oczywiście nie znaczy, że zawsze musi być miło i przyjemnie. Sprawdzajcie, co się aktualnie dzieje i w Chiapas, i w San Marcos, i czy są jakieś blokady, problemy z działalnością karteli, itp.
Powracając do relacji, to collectivo do Talisman można złapać w tej samej okolicy, co do Cd. Hidalgo. Najlepiej podpytać miejscowych na mercado, tam w okolicy. My wsiedliśmy do naszego na Calle Quinto (pomiędzy Av. 12-ą a 14-ą). Kosztowało nas to 25 pesos od osoby, a przejażdżka trwała 30 minut.
W Talisman jeszcze zjadłam ostatni meksykański placek (wiedziałam, że w Gwatemali czekają nas chude czasy)i żwawo ruszyliśmy ku granicy. Tu obyło się bez jakichkolwiek niespodzianek i wszystkie formalności załatwiliśmy w mgnieniu oka.
Wymieniamy resztówki pesos
Mała uwaga. Przy wszystkich granicach lądowych spotkacie cinkciarzy. Na początku ich ignorowaliśmy, ale z czasem okazało się (przynajmniej od Meksyku po Kostarykę), że sprzedawali hajs po googlowskim kursie. Nie wiem, na czym polegał haczyk, bo pewnie jakiś był, ale za to wiem, że zaoszczędziłam dużo pieniędzy wymieniając pieniądze właśnie u nich. Sh*t, pewnie namawiam do jakiś nielegalnych rzeczy. Swoją drogą prowizje, które nakładają banki powinny być nielegalne. Anyway, wymiana kasy w Gwatemali zawsze kosztuje, więc, jeśli zostały wam niepotrzebne pesos nie ma się zastanawiać, lepiej wymienić przy granicy.
Gwatemala wita!
Gwatemalska aduana znajduje się parę metrów od mostu. My trafiliśmy akurat na bardzo miłą panią, która z dumą w głosie przypominała nam, że Gwatemala nie pobiera żadnych opłat za wjazd i wyjazd, nie to, co Meksyk. W sumie tak, ale to, czego nie płacimy na granicy, dajemy ayudantes notorycznie i agresywnie naciągających nas w chicken busach. Równowaga musi być.
Kilka metrów od przejścia granicznego stoją collectiva i nachalnie, jak zawsze, pchają do swoich pojazdów.
El Carmen – Malacatán 5Q
O ile, do tej pory, nawet najbardziej skomplikowane połączenia, polegały po prostu na zmianie pojazdów (patrz: podróż z Xeli do Coban i Semuc Champey), to tym razem mieliśmy jakiegoś ogromnego pecha. Collectivo wysadziło nas kilka bloków (kwadratów) od terminala, co z naszymi bagażami i zmęczeniem, wydawało się straaaszne. Kierowca powiedział, że może nas podwieźć, ale za dodatkowe 20Q, na co my zareagowaliśmy oczywiście świętym oburzeniem, przeklinając w myślach, ech, Gwatemala.
Jakoś doszliśmy, i rzeczywiście, zobaczyliśmy “normalny” terminal autobusowy, a właściwie chicken-busowy.
Malacatán – San Marcos – 30Q – 45 min
W San Marcos też czekał nas nieoczekiwany spacer. Tym razem z naszej winy. Myśleliśmy, że terminale są zawsze na końcu trasy i nie musimy pilnować, gdzie wysiadać, a tu kurde niespodzianka. Zamiast wysiąść w San Marcos pojechaliśmy dalej do San Pedro Sacatepequez. Nie, żeby to jakaś tragedia była, ale zamiast znowu po prostu wysiąść z jednego i wsiąść do drugiego, szukaliśmy najbliższego przystanku, na którym zatrzyma się cokolwiek jadącego do Xeli.
Nie musieliśmy czekać szczególnie długo, ale byłam tak zdenerwowana; tak, czasami zamieniam się w potwora; że prawie doszło do rozwodu.
San Marcos – Xela, Van/collectivo 20Q
W minibusie już mi trochę przeszło, Paweł też przestawał być zły z kolei na mój wybuch i jakoś dotarliśmy do słynnego terminalu Minerwa w Quetzaltenango zwanego Xelą. Pierwsze, co zobaczyłam to wózek z tortas mexicanas, ale niestety były to kanapki gwatemalskie, w słodkiej bułce ze słodką pseudo-parówką. Bleeee. Na domiar złego, ktoś skubnął Pawłowi pieniądze.
Bienvenidos (nuevamente) a Guatemala!
Podsumowanie kosztów
W porównaniu z opcjami posh, czyli od 150 do ponad 300 złotych, nasza przeprawa pełna zwrotów akcji oraz małego przeglądu środków transportu czy terminali zarówno meksykańskich, jak i gwatemalskich była tania jak barszcz. W sumie na osobę wyszło 33,44 zł (25 pesos = 4,90 zł, 55Q = 28,54zl). Ja jeszcze powinnam dorzucić piątaka za quesadillę w Talisman w Meksyku.
Jeśli robiliście tą trasę, dajcie znać! Jakie wrażenia? Jak się zmieniły ceny? A może doszły nowe opcje?
P.S. Odważę się stwierdzić, że zdecydowana większość backbackersów w Xeli, co by nie mówić, największego miasta najbliżej meksykańskiej Chiapas, albo wybiera się do San Christobal de Casas, albo, skończywszy przygodę z Meksykiem, właśnie z niego przybywa. Dla nich najwygodniejszym przejściem granicznym jest La Mesilla.