Święte miejsce dla Majów Mam, Chicabal to jezioro powstałe w kraterze wulkanu położonego na granicy miasta San Martin Sacatepequez w departamencie Quetzaltenango w Gwatemali. Z dziesiątek wulkanów, na które udało nam się wejść, Chicabal to zdecydowany numer jeden Pawła.

W przerwie strajku
Od tygodnia przedłużaliśmy pobyt w Xeli o kolejny dzień, dwa dni, trzy… Dlaczego? Wcale nie dlatego, że desperacko chcieliśmy w Xeli zostać, a dlatego, że kierowcy autobusów i ogólnie, przewoźnicy, urządzili strajk i zablokowali drogi. Nie tylko uniemożliwiło nam to opuszczenie Xeli na dobre, ale również znacznie utrudniło jakiekolwiek wycieczki poza miasto. No cóż, lokalny koloryt. Kilka dni temu, kiedy jeszcze drogi wyjazdowe z Xeli nie były zablokowane, wybraliśmy się do Chicabal. Chicabal to wygasły wulkan, w którego kraterze zebrała się woda tworząc małe jeziorko. Laguna jest świętym miejscem dla okolicznych Majów; przychodzą tu na religijne obrzędy i składają ofiary (w postaci kwiatów).

Wyścig z mgłą
Chociaż szczyt jest na około 2900 m npm, wspinaczka nie jest ani trudna, ani specjalnie męcząca, bo już San Martin, miasteczko tuż obok wulkanu jest położone stosunkowo wysoko. Właściwie jedynym problemem, dla nas, w całej wyprawie było to, że trzeba tam jechać wcześnie rano, ponieważ, ze względu na otaczający to święte miejsce las mglisty, koło 10 zbiera się mgła i nic nie widać.






Najpierw ścieżka prowadzi na punkt widokowy, z jednej strony na lagunę, z drugiej na wulkany Santa Maria i Santaguito. Jak tam dotarliśmy to o popatrzeniu na wulkany można było tylko pomarzyć, mimo wszystko okazało się, że wstaliśmy za późno.



Trasa zaczyna się na stromej, gruntowej ścieżce, mijając miejsce zwane Laguna Seta, gdzie trzeba zapłacić za wstęp do obszaru wulkanu Chicabal (Q25 dla Gwatemalczyków i Q50 dla obcokrajowców). Stamtąd należy podążyć ścieżką do miradora, a z niego schodami nad jeziorko. Jest też inna ścieżka, którą odkryliśmy w drodze powrotnej, ciekawsza niż wspinanie się po schodach (jest ich duuużo – 550).

Nad wodą, bez wody

Będąc już przy jeziorze, warto zrobić sobie spacer wokół niego. To niecałe 2 km, ale zawsze coś. I tu muszę wspomnieć o naszym drugim problemie. Mimo że trasa nie jest specjalnie wymagająca, to zawsze, ale to zawsze trzeba mieć ze sobą coś do picia. A nam się zapomniało, więc było ciężko, bo przypomnieliśmy sobie o tym niedogodnym braku wody w takim momencie, w którym było za późno, żeby cokolwiek kupić. Ale, udało się. Przeżyliśmy.

Dla jednych święte, dla innych magiczne
Jezioro Chicabal uznawane jest za centrum kosmologii Majów Mam, którzy odprawiają ceremonie na kilku ołtarzach na brzegu jeziora. Ze względu na jego spirytualne znaczenie nie można w nim pływać. Ale istnieje możliwość rozbicia tutaj namiotu (za dodatkowe Q15), co pozwala na nacieszenie się spokojem, wyjątkową atmosfera tego miejsca oraz przepięknie rozgwieżdżonym niebem.



A na zdjęciach, słynna mgła powoli snującą się nad laguną Chicabal. Jedno z miejsc, w którym miejscowi składają ofiary i się modlą oraz chwila, w której słońcu udało się wyjść zza chmur. Chwila naprawdę była chwilką, ale w sumie jakoś zachmurzone niebo czy mgła pasują do tego miejsca.
Jak się dostać?
Najłatwiejszym sposobem jest zakupienie wycieczki (ok. $45), ale w sumie po co? Wiem, niektórzy wolą wybrać się z grupą, żeby poznać nowych ludzi, czy po prostu nie mają ochoty tracić czasu na przygotowanie takiej wyprawy czy na transport publiczny. Rozumiem. Jednak Chicabal jest bardzo blisko i naprawdę łatwo zorganizować taką wycieczkę samemu.

Transport publiczny – collectivo do San Martin na skrzyżowaniu 6ta Calle z 15ta Avenida w Zonie 3 w Xeli, tuż za parkiem Benito Juarez w pobliżu sklepiku Claro. My się wybraliśmy o 6:20, ale okazało się, że powinniśmy zacząć trochę wcześniej.

1 thought on “Laguna Chicabal”