W październiku, przy parku centralnym w Xeli, co wieczór rozkłada się różańcowy jarmark. Wiecie, w Gwatemali religia jest ważna, a po odmówieniu różańca, kto by nie miał ochoty na jakąś przekąskę, czy coś. Jarmark, fajna rzecz. Weselej, tłoczniej, żywiej.
Jedno z najbardziej oczekiwanych uroczystości w regionie, La Virgen del Rosario, właśnie się zaczęło!
Październik

Tradycyjnym przejściem procesji przez Parque Central do głównego ołtarza w kościele Santo Domingo rozpoczyna się miesięczny odpust ku czci Matki Boskiej Różańcowej (La Virgen del Rosario). To wydarzenie przyciąga wiernych z całego regionu. A skąd się wziął ten zwyczaj?

Zacznijmy od tego, że La Virgen del Rosario to patronka Quetzaltenango i Gwatemali. Główny dzień obchodów to 7 października. Wierni odwiedzają wyrzeźbioną w cedrze figurkę Maryi, która znajduje się w katedrze.

Z figurką łączy się legenda, mówiąca o anonimowym artyście, który w drodze do innego miasta, zmuszony przez niesprzyjające okoliczności zostawił skrzynkę ze swoją figurką przed parafią w Quetzaltenango. Gdy mieszkańcy odkryli zawartość skrzynki, odczytali to, jako omen i umieścili wizerunek Maryi w kościele. A, żeby tak nie było bez polskiego akcentu, to w 1983 tę samą figurkę poświęcił Jan Paweł II.


Najlepsze churrosy są na Placu Central


Oprócz uroczystych nabożeństw, serenad do Najświętszej Maryi Panny, procesji, czy prezentacji, przez cały miesiąc przy Placu Centralnym w Quetzaltenango można zjeść takie przysmaki, jak: garnache (smażone tortille z fasolką, poszatkowaną kapustą, startym serem), tamales (faszerowane, lub nie, ciasto z mąki kukurydzianej owinięte w liść z kolby kukurydzianej i gotowane na parze), pache (takie tamales tylko zrobione z ziemniaków), enchiladas (faszerowane i zrolowane tortille zalane sosem), buñuelos (a lá pączusie podawane w miodzie), churros i wiele innych; przy tym pograć na automatach, pobawić się na odpustowych karuzelach i innych atrakcjach.

Señora Maria

Przed zabytkową fasadą kościoła można spotkać seniorę Marię, która każdego dnia przyjeżdża do Xeli z Sololi (z daleka), żeby tu sprzedać zrobione przez siebie ubrania, serwetki i inne takie. Maria czasami przychodzi do naszego hostelu i próbuje coś tu sprzedać, ale trudno jej znaleźć chętnych. Polubiłam tę starowinkę i strasznie mi przykro patrzeć jak codziennie wraca do domu z prawie tak samo ciężkim tobołkiem, z którym tu przyjechała. A ile jest takich pań Marii?





Churrosy pamiętam, lepiej smakowały niż w Hiszpanii. 😉
Zgadzam się!