Dlaczego Santa Clara?
O (moim zdaniem) najfajniejszym mieście na Kubie, Santa Clarze, już było. A czy wspominałam jak w ogóle do tego doszło, że tam pojechałyśmy?
Przed rozpoczęciem naszej kubańskiej przygody wiedziałyśmy tylko dwie rzeczy – to że spotykamy się w Hawanie oraz to, że żegnamy się z tą wyspą w jej drugim co do wielkości mieście- Santiago de Cuba. Ma to sens, z Hawany można szybko i łatwo dostać się do Veradero czy Vinales; potem do Trynidadu, no i kierować się na południe.
Tak zrobiłyśmy, nasz czas przeznaczony na Kubę powoli zbliżał się ku końcowi i w Trynidadzie nie za bardzo wiedziałyśmy gdzie dalej. Pozostawało też pytanie – JAK?
Budżetowo
Z Trynidadu do Santiago de Cuba autostradą Central de Cuba to dokładnie 600 km. Viazul, takie kubańskie PKS-y, oferuje autokar na tej trasie w cenie od 25 do 38 euro. Podróż trwa prawie 13 godzin. Samolotów bezpośrednich nie ma, trzeba by dostać się do Cienfuegos (busem to jakaś godzina i 15 minut), potem pociągiem do Hawany (6h), żeby w końcu polecieć do Santiago. Skomplikowane to, czasochłonne, drogie, i dla każdego, kto sprawdziłby to na mapie – nielogiczne. Postawione przed takim wyborem, który nam się nie spodobał, wynalazłyśmy jeszcze coś innego. Z Trynidadu pojechałyśmy taxi collectivo do miasta Santa Clara (103 km na północ od Trynidadu; półtorej godziny jazdy), żeby stamtąd złapać pociąg do Santiago de Cuba. Plan w zamierzeniu bardzo prosty, w rzeczywistości takim się nie okazał, bo…
Nie lada wyzwanie
No właśnie… Musicie wiedzieć, że po pierwsze, złapanie pociągu, a po drugie, samo kupno biletu kolejowego to na Kubie nie lada sztuka! Pociągi są baaaaaardzo tanie, ale coś się za tym kryje. Dzisiaj zdradzę Wam tylko to – Kubańczycy, których stać na inny transport publiczny raczej nie skuszą się na jazdę pociągiem.
Po pierwsze dlatego, że kupno biletu to nie jest prosta rzecz. Na dworcu kolejowym niby były jakieś informacje o kursujących pociągach, ale nie, to nie jest tak, jak u nas. I wcale mi nie chodzi, że się spodziewałam elektronicznych telebimów wyświetlających odjazdy, przyjazdy, nazwy pociągów, ogłoszeń, że ‘Bałdyg” przyjedzie z dwugodzinnym opóźnieniem. Chwała PKP! Haha, nie.
Miałam jednak nadzieję, że gdzieś na stacji znajdzie się kartka z jasną informacją, że na przykład pociąg z Hawany do Santiago de Cuba przez Santa Clara jeździ w te dni, o tej i o tej godzinie. Nada… Poszłyśmy do okienka i Mówimy, że chcemy jechać do Santiago, najszybciej jak się da. Pan nam na to, że to za trzy dni. Dobra, mogło być gorzej. My na to, że chcemy kupić bilety. A pan, nie, nie, przyjdźcie za trzy dni, dwie godziny przed odjazdem, ja wam zarezerwuję siedzenia. Rezerwacja polegała na tym, że pan wyrwał świstek z zeszytu, napisał, że trzy osoby, datę i godzinę. Pomyślałyśmy, że nie wygląda to jakoś obiecująco, ale przecież co kraj, to obyczaj.
Awantura i brawura
Prawdziwe wyzwanie to nas czekało… Przyszłyśmy na dworzec tak jak nam mówiono, dwie godziny przed. Ludzi się zebrało mnóstwo. Niektórzy, jak podsłuchałyśmy, z kilka dni koczowali na dworcu, żeby się łokciami przedostać do pociągu. Na kupno biletu musiałyśmy jeszcze kilka godzin poczekać, bo tak, pociąg się spóźnił. Tak jak PKP zazwyczaj. Pan z wielką łaską otworzył swoje okienko, przed którym już tłum rozeźlony do białości pchał się co niemiara. Okazało się, że świstek był bardzo ważny i trzy numerki, które pan napisał, były potrzebne.
Pan zaczął wywoływać: 1,2,3.. co jak się okazało, oznaczało, że osoba ze Świstkiem, na którym widniał ów numer mogła przepchać się do okienka, żeby oddać swój dokument tożsamości. Potem tłum wyrzucał biedaka, żeby ten ponownie mógł się popvrzepychać do drugiego okienka, gdzie płacąc za bilet, dostawało się i bilet i dokument tożsamości z powrotem. Dziewczyny pilnowały bagażów, a ja zostałam tym biedakiem – naleśnikiem, nie było to przyjemne doświadczenie, ale po dziesięciu minutach, połokciowałam napierający na mnie tłum, i wyszłam dumnie dzierżąc trzy bilety i trzy paszporty w wyciągniętej ręce.
Panowie z okienka
O panach z okienka opowiada tonem nieco ironicznym Ania. Jakby co dodam, że nie zawsze są oni tak mili na jakich wyglądają i w szafkach za swoim stanowiskiem pracy składują broń i są gotowi jej użyć, jak potencjalni pasażerowie w sposób oczywisty wyrażają swoje niezadowolenie. Miłego oglądania!