Tajemnicza historia pewnego upadku.
Lokalne gazety, byli pracownicy – milczą
Costa Maya Inn nie do końca podchodzi on pod kategorię opuszczonych. Cały czas się coś tam dzieje, ale nie wydaje się, że nie jest to dzialalność hotelarska. I tu rzecz ciekawa. W dobie internetu i łatwości znajdowania informacji, dziwi brak jakichkolwiek wzmianek o tym hotelu. W tym, czego chciałam się dowiedzieć o Mahahual i Costa Maya Inn, okazało się, że internet wcale nie jest pomocny. Napisałam więc do lokalnych gazet, byłych pracowników hotelu; cisza. Pytałam się lokalsów, ale nikt nie potrafił powiedzieć czegoś więcej.
Czy mieszka tu jeszcze ktoś, kto przeżył te wszystkie zmiany?
Wydało się to nam dziwne. W końcu ludzie mieszkają tu od lat, miejsce typu, każdy wie o każdym wszystko, a tak niewiele mieli do powiedzenia. Tak, to było błędne założenie. Ostatnio pisałam, że Mahahual jeszcze do końca lat 90-tych był małą wioską rybacką. Trochę mi zajęło dokopanie się do bardziej szczegółowych danych. Wyobraźcie sobie, że w 1990 roku mieszkały tu 44 osoby. Sześć lat później – 93. Rodziny rybaków. Nie było elektryczności, z wodą pitną też było kiepsko. Ale do rzeczy, piszę o tym dlatego, że osoby, które spotkaliśmy, nie urodziły się w Mahahual. Przeprowadziły się tutaj już po otwarciu portu. Przyjechały już do Mahahual Nuevo.
Wioska rybacka otwiera się na turystów
Dopiero w połowie lat 90-tych wybudowano tu pierwszy hotel, Caribe Mahahual, który miał 10 pokoi. W planach było wybudowanie ośrodka z domkami, ale projekt się nie udał. Wszystkie plany rozwoju Mahahual i całego wybrzeża Costa Maya zakładały “sustainable development” czyli rozwój zrównoważony, nienaruszający równowagi ekologicznej.
Desarrollo sostenible
Wiedząc to, wyobraźcie sobie, że pod koniec lat 90-tych ruszyła pełną parą budowa portu dla wycieczkowców. W małej wiosce, gdzie mieszkało zaledwie kilka rodzin rybaków i nie było praktycznie żadnej infrastruktury turystycznej zbudowano port mający przyjmować dziesiątki tysięcy turystów dziennie. O tym, jak bardzo był to rozwój niezrównoważony, możecie przeczytać tutaj, a o tym jak to miało wyglądać – tutaj.
ITM
Grupa stojąca za budową portu Costa Maya, ITM Mexico, to ta sama firma, która wybudowała Costa Maya Inn, jak i The Lost Mayan Kingdom, park rozrywki. Zarówno hotel, jak i park rozrywki znajdują się około pół kilometra od portu. O ile łatwo było sprawdzić, że Lost Mayan Kingdom otworzono w 2015 roku (nota bene, na terenach, gdzie miało powstać nowe osiedle), o tyle takich informacji o Casta Maya Inn nie znalazłam. A podczas naszego pobytu w Mahahual, park ze ślizgawkami, zipline, basenem, był zamknięty. Ponoć był zamknięty nieprzerwanie od lockdown-u w 2020.
Zabawy w Sherlocka
Trzeba tu było trochę dedukcji. Costa Maya Inn musiał być oddany do użytku po otwarciu portu, czyli po 2001. Działał na pewno w 2009, ponieważ znalazłam reklamę tego ośrodka wrzuconą do netu 14 lat temu, chwalącą się wysokim standardem miejsca. Pytanie pozostaje, przed czy po huraganie Dean? Tego niestety nie udało mi się ustalić. Ale ale, wiem, że w 2010 mieli inaugurację hotelowej restauracji (Twitter).
Gdzie?
Samo położenie hotelu wydaje się nie być dobrym pomysłem. Jest blisko portu, ale stosunkowo daleko od plaży. Nigdy nie byłam na rejsie wycieczkowcem, ale wydaje mi się, że cała zabawa polega na tym, że się pływa od portu do portu, kosztuje to krocie, ale nie trzeba dodatkowo za żadne hotele płacić. Czyli odpada pomysł, że zbudowano ten hotel dla turystów ze statków. Inni turyści szukają raczej czegoś bezpośrednio nad morzem, czy tak jak my, pokoju w Casitas, blisko najlepszych lokalnych miejscówek.
Ale, że jak?
Mieszkańcy miasteczka powiedzieli nam, że to hotel dla pracowników portu. Ale też, nie sądzę, że było to pierwotne założenie. Po co budować czterogwiazdkowy hotel z 50 pokojami, w tym 11 Junior Suites, jeśli jego głównym przeznaczeniem ma być wynajem pokojów pracownikom portu? Nie zrozumcie mnie źle, ja to bym w każdym hotelu robotniczym dorzuciła basen, spa i siłownię, ale nie tak myślą właściciele hoteli.
Social Media
Co do cen, jedyne co udało mi się znaleźć to promocje na Twitterze z 2014 roku, oferujące trzydniowy pobyt (dwie noce) dla dwóch osób za $96. Hotel nie należał więc do najtańszych. Na YouTubie można też znaleźć jeden filmik z 2011, na którym amerykańska para cieszy się swym pobytem w hotelu, zachwalając ciszę i spokój, podkreślając fakt, że są jedynymi gośćmi. Za to komentarze z następnego roku informują, że hotel już jest podstarzały, że nikt o niego nie dba i że jest brudno.
Im później, tym gorzej. Kolejne opinie począwszy od 2013 potwierdzają upadek Costa Maya Inn. W pokojach nie działa klimatyzacja, nie ma ciepłej wody. W 2016 pojawiają się recenzje mówiące o tym, że z hotelu miejsce to stało się apartamentowcem dla pracowników parku wodnego i że jest zaniedbane.
Co ciekawe, do dzisiaj oferta hotelu widnieje na wielu meksykańskich odpowiednikach booking.com (na tripadvisorze również cały czas jest). Nie ma tam żadnej wzmianki, że to miejsce już nie przyjmuje gości. Jedynie nie da się niczego zarezerwować. Przy jakichkolwiek próbach, wyskakuje komunikat, że w wybranych dniach nie ma żadnego wolnego pokoju.
Od hotelu do bankomatu
Tak jak pisałam poprzednio, Mahahual trochę przeszło. Najpierw huragan Danny, a potem covidową izolację. I tak, przy maleconie można jeszcze zobaczyć bankomaty, które kiedyś wydawały turystom dolary, teraz stoją nie wiadomo po co, całe zardzewiałe i bezużyteczne. Jedyne działające bankomaty (dwa!) w całym miasteczku są właśnie w Costa Maya Inn. Jak sobie wpiszecie nazwę tego hotelu w Google Maps, to zobaczycie, że widnieje przy nim notatka “permanentny closed”. Ale drzwi cały czas stoją otworem, na parkingu są nawet jakieś samochody, na pierwszym piętrze jest jakieś biuro, no i co chwila ktoś przychodzi do bankomatu.
Horror
Nie jest tak strasznie, jak w horrorze, szczególnie jak się tam pójdzie w środku dnia. Mimo to, atmosfera jest dziwna. Przemijanie, porażka, nieskończona historia. Na dzień dobry wita nas podziurawiony słomiany dach nad wejściem. W foyer, przy czymś, co kiedyś było recepcją, walają się śmieci. Stara korespondencja i skład na krzesła. Na pierwszym korytarzu dawno odłączona od prądu automat do sprzedaży napojów. Odrapane drzwi, bezdomny pies śpiący na schodach. Wystające kable z sufitów, ktoś musiał zabrać lampy. Stary materac w kącie. Zardzewiałe rowery na parkingu. Costa Maya Inn zaprasza!