Święty Piotr też lubi tańczyć
San Pedro La Laguna, miasteczko nad jeziorem Atitlan, zostało z jakiegoś powodu miejscem, do którego przybywają szczególnie backpackerzy, często nastawieni na bardziej rozrywkowe klimaty. My wybraliśmy sobie mały i przytulny hotel z dala od klubów i innych takich, ale jak już wspominałam wcześniej, trafiliśmy na obchody patrona miasteczka, Świętego Piotra. W Gwatemali duży procent ludności jest religijny a ich religijność objawia się na różne sposoby, przy czym powiedziałabym, że jest o dużo bardziej wesoła i kolorowa niż to, co my określamy działalnością moherowych beretów. Ale do rzeczy. Co noc słychać było odgłosy koncertów i zabaw. To były nasze pierwsze dni w Gwatemali i szczerze mówiąc mieliśmy nie lada kłopot ze znalezieniem informacji co, gdzie i kiedy. Szkoła nam trochę pomogła i tak trafiliśmy na końcówkę obchodów “Sanpedrianów’. Nie dowiedzieliśmy się co prawda co, ale wiedzieliśmy gdzie i mniej więcej kiedy. Gdzie? Na zadaszonym boisku. Kiedy? Piątek o 22.
Późny początek
Mieszkaliśmy blisko boiska i muzykę było słychać już o 8 wieczorem, więc poszliśmy na zwiady. Na ulicy, która w ciągu dnia gości sprzedawców warzyw i owoców, pootwierały się budki z jedzeniem ulicznym, a ludzie powoli zaczęli zajmować sobie miejsca na trybunach. Muzycy byli już na scenie i rozgrzewali się przed koncertem, co nie przeszkadzało chłopcom grać w piłkę. Zresztą sam koncert też im nie przeszkadzał. Dopóki mieli choć trochę miejsca, kopali piłkę, starając się nie trafić w tańczące pary. Poszliśmy jeszcze na spacer i wróciliśmy o 10. Jak tylko wszedł zespół, La Tripulacion (la viaje continua), zgasły światła i San Pedro najpierw nieśmiało, po chwili z przytupem, zaczęło tańczyć. Mówię San Pedro, bo tańczyli wszyscy, od dzieci, które co dopiero nauczyły się chodzić, po dziadków a nawet psy. Zapraszam!