Historia z dreszczykiem
Tradycja
To już tradycja. Jak ktoś miał kiedyś wygolone pół głowy i chciał zachować ten stan, to nie ma rady, co najmniej raz w miesiącu trzeba się wybrać do fryzjera. I to najlepiej męskiego, barbera z krwi i kości. Swoją drogą brakuje tu dobrego polskiego słowa, fryzjer męski za długo, a golibroda skupia się na dolnej części twarzy, tak jakby panowie tylko brody golili a włosy nie. Pomijając ten językowy dylemat, przejdźmy do sedna sprawy, czyli tradycji wakacyjnych. Jak się to wszystko zaczęło? Pracując w akademii policyjnej w ciągu roku miałam i zimą i latem dwumiesięczne wakacje. Wyjeżdżając na dwa miesiące trzeba było liczyć się z koniecznością udania się do lokalnego ‘golibrody’.
Początki
W 2016 Magda Pokrzywinska przyleciała na kilka dni do Kunmingu i wyruszyłyśmy na podbój Półwyspu Indochińskiego. Traf chciał, że będąc w Phnom Penh dużo jeździłyśmy rowerem, co pozwoliło nam odkrycie miejsc, do których nigdy byśmy nie trafiły, w tym także takich, o których istnieniu nieszczególnie chciałyśmy wiedzieć. Ale pewnego dnia wracając z jednej takiej wycieczki, gdzieś na obrzeżach miasta, zobaczyłam jakiś mały sklepik, a właściwie dziurę w ścianie, która wyglądała na pomieszczenie barbera. Plakaty ślicznych koreańskich chłopców, gwiazd muzyki, aktorów z wypielęgnowanymi fryzurami i wszelakimi podcięciami. Stwierdziłam, że to miejsce się nada. Do dziś pamiętam jak chłopak strzygł i się śmiał, że kobieta ma i chce mieć taką fryzurę. Dobre strzyżenie to było i chyba najtańsze w moim życiu.
Ścina i śpiewa
Dwa lata później, podczas wyprawy do Ameryki Południowej z Anią , trafił mi się śpiewający salon barberów w Antofagaście w Chile. Mój barber tylko śpiewał, ale chłopca siedzącego obok mnie strzygł właściciel salonu, który nie tylko ścinał mu włosy i śpiewał, ale też tańczył. Chłopiec przeżył i nawet obyło się bez rozlewu krwi.
Na Dominikanie
Na Dominikanie, w Las Terrenas, takiego wybrałam barbera! Po pół godzinie czekania w kolejce (przede mną był koleś, który po obstrzyżeniu był na tyle uprzejmy, że poszedł nam po browar oraz dziewczyna do modelowania brwi) ja usiadłam na krześle fryzjerskim, a za mną zaczęła się regularna impreza. Dziewczyny się bawiły świetnie, mi trochę mina zrzedła, bo mój golibroda na rozgrzanie (włączył klimatyzację i zimno mu było) pił rum z kubka a w międzyczasie brzytwą wycinał mi wzorek na głowie. Zobaczcie sami!
P.S. Muzyka grała tak głośno, że prawie musiałyśmy krzyczeć do siebie. Zresztą to przepis na karaibską imprezę, głośniki, reggaeton, ulica. Tyle. Ludzie wychodzą, śpiewają, tańczą.
Filmik
Z racji głośnej muzyki, którą puszczał barber, by nie ryzykować łamania praw autorskich filmik nie jest dostępny publicznie na na YouTube’ie. To znaczy, że jak wrzucam tu linka, to nie generuje się obraz, tylko przekreślona strzałka i żeby obejrzeć trzeba mi wysłać adres mailowy, który wrzucę na listę zaproszonych do obejrzenia klipu na youtube’ie. Na razie tak, póki nie wymyślę czegoś innego.