![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/IMG_0172-1.jpg?resize=640%2C427&ssl=1)
W Marakeszu
Przy okazji zabrania się do robienia mojej strony, zaczęłam porządkować swoje zdjęcia i przypominać najwcześniejsze podróże, jeszcze sprzed epoki smartphodów i Google Maps. W ten oto sposób natrafiłam na Maroko. Podziwiam ludzi, którzy potrafią pisać pamiętniki o swych podróżach. W moim przypadku, jeśli czegoś gdzieś nie zapiszę, nazwy, zabytki, detale, umykają mi bardzo szybko. Pamiętam jedynie swój nastrój, wrażenia, jakie na mnie odwiedzane miejsca, czy nowo poznani ludzie wywarli. Nie poddałam się tak łatwo i po kilku godzinach palcem po mapie potrafiłam ustalić kilka szczegółów.
Z Nottingham do Marakeszu
Pod koniec listopada 2013 roku polecieliśmy, R (mój były partner) i ja, z UK do Marakeszu. Jeszcze wtedy mieszkałam w Nottingham i plan był prosty, uciec z depresyjnie puchowatej Anglii tam, gdzie jeszcze o tej porze roku jest ciepło. Wyjazd nie był długi, tydzień czy osiem dni. Jak tylko wylądowaliśmy, R gorączkowo zaczął fotografować lotnisko, jako architekta interesowały go wszelkie budynki. A po wyjściu z lotniska, rzucili się na nas taksówkarze, którzy jak to w większości krajów bywa, niczym piranie chcą obskubać każdego nowo przyjeżdżającego z jak najtłuściejszej porcji mięsa. R za punkt honoru obrał sobie nie danie się. No cóż, powiedziałabym, że nie dało się nie dać, ale koniec końców utargował lepszą stawkę.
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/MMh_5.jpg?resize=640%2C288&ssl=1)
W labiryncie
W Marakeszu, bo to była nasza baza, nocowaliśmy w Riadzie Barroko, który muszę z pewną radością i nostalgią stwierdzić, że istnieje do dziś, co prawda minęło tylko 9 lat, niby nie dużo, ale wiadomo, jakie spustoszenie zrobił covid. Riad w sercu miasta. Niczym skarbu, jego odnalezienie chronione było dziesiątkami labiryntów, brakiem oświetlenia, wąskimi przejściami wyglądającymi dokładnie tak samo. Wspaniałe lekcje R jak się nie gubić w obcych miejscach, ‘Look for landmarks’, mogły się tu schować. Z trudem, ale się udało. Dotarliśmy.
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_20.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
A co to jest w ogóle riad? Otóż riad (Arabic: رياض) to typowy dla architektury marokańskiej i andaluzyjskiej ogród wewnętrzny czy dziedziniec. Jego pochodzenie jest ogólnie przypisywane ogrodom perskim, które rozprzestrzeniły się w okresie islamu. Termin ten jest obecnie często używany w Maroku w odniesieniu do zakwaterowania w stylu hotelu lub pensjonatu ze wspólnymi pomieszczeniami wspólnymi i prywatnymi pokojami, często w odrestaurowanej tradycyjnej rezydencji.
Nasz pokój był na drugim piętrze ze śmiesznymi a la domkami krasnoludków, osobnym na toaletę, osobnym na prysznic. W pokoju też była duża szafa i jedne drzwiczki były zamknięte. Ciekawska z natury, postanowiłam je otworzyć, i po kilku przekręceniach wsuwką otworzył się przed nami zakazany świat alkoholi świata. Domyślam się, że były to pozostałości po poprzednich lokatorach pensjonatu. Nie tknęliśmy tego, i były to jedne z nielicznych moich wypadów podczas których nie tknęłam alkoholu.
Zwiedzanie
Nie można pojechać do Maroka nie wchodząc do suk i nie próbując z nich wyjść. Nam to zajęło trzy godziny, nawet GPS w głowie R przestał tam działać, a ja się nabawiłam klaustrofobii. Cudowne miejsce, ale uczucie niewiadomej gdzie się jest i jak stamtąd wyjść, paraliżowało mnie na tyle, że dość szybko przyjemność związana z poznawaniem innej kultury zmieniła się w panikę. Lokali oferując pomoc tak naprawdę mieli na celu zaciągnięcie naiwnych turystów do sklepu ich ciotki, kuzyna czy innego wujka, więc wizja wyjścia oddalała się jeszcze bardziej.
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_3.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_15.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_17.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_25.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_35.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
Muzeum i szkoła
Na szczęście ze starego marketu wychodzi się na plac Jemaa el-Fna i z tego to punktu łatwo już się przemieszczać.
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_32.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
Z jednej strony naszego riadu mieliśmy muzeum, a z drugiej Islamską Szkołę Ben Youssef.
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/MMs_2-1.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/MMs_5.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/MMs_6.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_4.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_6.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/Mos_5.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
Co jeszcze pamiętam?
Pamiętam, że R miał masę problemów z robieniem zdjęć, bo za zdjęcia każdy chciał zapłaty. Raz, kiedy fotografował na Jemaa el-Fna, woźnica dorożki, zauważył, że to on jest głównym bohaterem zdjęć i powiedział, że chce za to pieniądze. R w dość grzeczny sposób wyjaśnił mu, że nie chciał go w kadrze (nieprawda) i że nic mu nie da. Rozeźlony dorożkarz wziąwszy lejce w swe ręce, pognał konia na R. Ten ledwo, co odskoczył w bok. Ma nawet zdjęcie konia z pianą w ustach pędzącego na niego.
Pamiętam też najlepszą herbatę miętową na świecie. Jak to mówili Marokańczycy, whisky Maroka.
A poza tym, już po pierwszym dniu, doprowadzała nas do szału permanentna konieczność negocjowania cen i świadomość, że kupując cokolwiek płacisz 200% więcej. Wymyśliłam więc, że musimy znaleźć supermarket, gdzie ceny będą napisane i nikt nie będzie mógł nam wciskać kitu. I tak było. Wystarczyło się przejść do nowszej części miasta, która nota bene wygląda zupełnie inaczej niż stare miasto, i już.
My poszliśmy w stronę Gueliz, serca nowoczesnego Marakeszu, pamiętającego czy francuskie, z ekskluzywnymi restauracjami, sklepami z alkoholem, butikami, itp. Nie moja bajka, ale supermarket był w porządku. Przy okazji jest też tam ogród botaniczny i kościół Świętych Męczenników zdobiony łukami w stylu mauretańskim.
![](https://i0.wp.com/matalata.blog/wp-content/uploads/2022/08/MMs_4.jpg?resize=567%2C567&ssl=1)
I co dalej?
Marakeszu był naszą bazą wypadową i po dwóch dniach zdecydowaliśmy pozwiedzać okolice. Pierwotnie mieliśmy jechać na pustynię, ta wycieczka jednak nie doszła do skutku. Gdzie pojechaliśmy, w następnym poście.
P.S. Zdjęcia stare, więc się pomieszały. Najprawdopodobniej autorem jest R.