Wycieczki
Dolina rzeki Ourika
Jest to dolina w Marokańskim Atlasie Wysokim wzdłuż rzeki Ourika. Znajduje się około 30 km od Marrakeszu i jest zamieszkane głównie przez Berberów. Cała wycieczka obejmowała zwiedzenie wioski Berberów, zostanie w jednym z domów na poczęstunku herbaciana-chlebowo-miodowym oraz wizytę z manufakturze oleju argonowego. Już nie pamiętam ceny, ale pamiętam, że mimo tego, iż była to typowa turystyczna atrakcja i tak byłam zadowolona. Zazwyczaj mam ochotę zobaczyć coś autentycznego, jednak z biegiem lat stwierdzam, żeby poczuć autentyczność, to trzeba mieć znajomych z danego miejsca, którzy mogą cię do siebie zaprosić, albo zamieszkać w jakimś miejscu na tak długo, żeby naprawdę poczuć na własnej skórze jak wygląda prawdziwe życie (dla danej klasy społecznej).
Ajt Bin Haddu
Kolejną wycieczką, na którą pojechaliśmy, była wyprawa do Kasbah Ajt Bin Haddu. 30 kilometrowa droga na południowy wschód od Marakeszu prowadząca przez przepiękne góry Atlas (R twierdził, że to są tylko mało malownicze pagórki, że w Chile i tak są wyższe góry) zaprowadziła nas do fortyfikowanej osady (ksaru) w Maroku, która w 1987 została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Osada położona jest na zboczu wzgórza nad porośniętymi palmowym gajem brzegami rzeki Warzazat. Na początku grudnia 2013, ze względu na porę suchą, rzeki nie było. Data powstania osady pozostaje tajemnicą, choć wiadomo, że musiała już istnieć w XVI wieku. Dzięki swojemu położeniu, między Marakeszem a Warzazatem, nabrała znaczenia jako miasto handlowe na trasie karawan. Jednak w momencie otwarcia szlaków handlowych wzdłuż wybrzeży Afryki Zachodniej oraz budowy drogi przez przełęcz Tikasz, osada zupełnie podupadła. Na terenie fortyfikacji praktycznie nikt już nie mieszka, są za to liczne sklepiki z pamiątkami dla turystów, a malowniczość całego miejsca można podziwiać w wielu filmach. Naszą wycieczkę urozmaiciła sesja zdjęciowa do jakiegoś pisma zagranicznego, tzn. Mi nic nie urozmaiciła, ale dla R modelki stanowiły znacznie ciekawsze widoki niż historyczne forty. I do tego nawet na mnie nie czekał i zostawił tam. Zorientowałam się po dobrej pół godzinie, że nie widzę żadnego z uczestników naszej wycieczki. Szukałm, szukałam i się okazało, że wszyscy czekają na mnie po drugiej stronie mostu. Dziwne, jakie rzeczy się zapamiętuję. Musiałam być naprawdę na niego wkurwiona, bo nawet teraz jak o tym piszę po 9 latach, to trochę się złoszczę.
Warzazat
Przy okazji zwiedzania Ajt Bin Haddu, zajrzeliśmy też to Warzazat – miasta w południowo-środkowym Maroku, w regionie Dara-Tafilalt, u podnóża Atlasu Wysokiego, w dolinie Wadi Warzazat. Za dużo czasu na spacer po mieście nam nie dano, za to jednak mogliśmy z zewnątrz podziwiać Atlas Studios oraz Muzeum Kina. Na pewno dało się zauważyć, że jest to miasteczko o wiele spokojniejsze od Marakeszu, co zresztą jest już w nazwie Warzazat, która w języku Berberów znaczy ‘bez hałasu”.
Essaouira
Nasza ostatnia eskapada, zaprowadziła nas do Essaouiry, miasta w zachodnim Maroku, w regionie Marrakesz-Safi, na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. Około 200 kilometrów od Marakeszu, ponad 3 godziny vanem. Szkoda, że nie dopisała pogoda.
Po drodze oczywiście, tak jak w przypadku pozostałych wycieczek, kierowca zatrzymywał się zawsze, jak było ‘coś ciekawego’. 1 na 10 takich przystanków był ciekawy, dla nas, na przykład jakiś punkt widokowy w Atlasie. Pozostałe 9 to stragany z pamiątkami, rękodziełem, restauracje, wielbłądy gotowe ponieść turystów, czy kozy na drzewku organowym. Nic za darmo. Codziennie słyszeliśmy to po stokroć ‘no money, no honey’, i nawet za zdjęcie kózki trzeba było płacić.
Tyle o drodze. Essaouira jednym słowem – podobała mi się. Zupełnie inny klimat niż w Marakeszu, dosłownie i metaforycznie. A bliskość morza to dla mnie zawsze wielki atut.
W Essaouirze znajdziecie medynę, czyli stare miasto, urzekające murami oddzielającymi je od morza, port z marketem rybnym oraz długą plażę. Sama medyna została wpisana na listę UNESCO.