Ryć w drzewie każdy może,
czasem lepiej, a czasem gorzej…
Wybór miejsca
Namówiłam Pawła, nie powiem, nawet okazał entuzjazm i się zapisaliśmy. Takich warsztatów w Oaxace jest dużo, my akurat wybraliśmy studio na ulicy José María Morelos. Zajęcia odbywają się tam codziennie i uwierzcie mi na słowo, są ludzie, którzy próbują kilkakrotnie.
Z ulicy miejsce wygląda niepozornie. Zresztą jak się wejdzie, to dziedziniec też nie zachęca do dalszej eksploracji. Szczerze mówiąc kilka razy sprawdzaliśmy, czy to na pewno tu.
Ale za podwórkiem z rupieciami, naszym oczom ukazało się dość spore pomieszczenie, gdzie na każdym wolnym miejscu na ścianie wisiały przepiękne drzeworyty, a ludzie pochyleni nad wielkimi arkuszami papieru kończyli szkice widząc nas krzyknęli zachęcające “Chodźcie! Chodźcie!”
Nie można bagatelizować sztuki!
Z pozoru wydawałoby się, prościzna. Rysujesz wzorek, malujesz kontury na czarno, a potem ryjesz dłutem wzdłuż linii. No, w teorii może. Na zasadzie, rysować też prosto, bierze się ołówek i już.
Na początku pokazano nam sklep, żebyśmy znaleźli prosty wzór, nad którym byśmy chcieli pracować.
Ja sobie znalazłam smoka, a Paweł poszedł na całość, wymyślił sobie motyw z kawą i potworem, choć może miałby to koneser kawy, albo ktoś, kto nie dostał jeszcze kawy?
My przyszliśmy na umówioną godzinę, i byliśmy jedynymi uczestnikami, ale po czasie, przyszło jeszcze kilka osób.
Pan cierpliwie tłumaczył każdy krok i pomagał w ćwiczeniach rycia dłutkiem slalomów.
Muzę fajną grali, a obok nas pracowali prawdziwi artyści nad wielkimi pracami. Im to wszystko przychodziło oczywiści o wiele szybciej i o niebo sprawniej.
A nam powoli robiły się odciski na palcach i z wyciągniętym językiem, jak dzieci, ryliśmy to drewienko ile sił.
Rozczarowanie
Przyszedł czas na pierwszy wydruk. Pokryliśmy nasz drzeworyt farbą drukarską, położyliśmy na to kartkę papieru i przepuściliśmy to przez prasę. Nasz nauczyciel, trochę z politowaniem, popatrzył na efekt naszej dłubaniny i powiedział, co poprawić. No to do pracy.
Po poprawkach cały proces od nowa, i czy ja wiem, czy lepiej wyszło? Ech, pewnie następnym razem!
Wszystkie zdjęcia są autorstwa Pawła. Niektórzy byli zajęci procesem twórczym drzeworytniczym, że tak powiem, a inni sobie przerwy na fajki robili i swój artyzm przelewali na zdjęcia.
A tak na poważnie, zabawa przednia. Polecamy!!!!
Śmieszna rzecz, takie rycie po desce. mnie zajmuje nie więcej niż kwadrans, a krytykom życia brakuje żeby mnie zinterpretować…:)
Haha, rzeczywiście, szybko Tobie to poszło :*
Wow, robi wrażenie! Nie chwaliłaś mi się, że takie cuda potrafisz dłubać.
Może drzemie we mnie dusza artysty 😉