Wchodzić gdzie się tylko da.
Cenna lekcja
Najważniejsze czego nauczyliśmy się w Oaxace i co się okazało prawdą nie tylko w Meksyku, ale innych państwach, które odwiedziliśmy, to coś, co nam powiedział chłopaczek z Free Walking Tours: “Wchodźcie wszędzie, gdzie są otwarte drzwi”. Niby takie proste. Wyobraźcie sobie miasta, gdzie prawie wszystko jest okratowane, rzadko wiszą jakieś szyldy czy informacje. Nie da się policzyć ile razy przechodziliśmy obok ciekawego miejsca nie zdając sobie zupełnie z tego sprawy, bo z zewnątrz wyglądało to nijak, niezapraszająco czy jak zamknięty na cztery spusty dom prywatny. Często trzeba się przełamać, żeby tak wchodzić bez pytania, ale w Oaxace mieliśmy okazję to poćwiczyć i za każdym razem byliśmy zadowoleni z tego, co zobaczyliśmy w środku.
Restrykcji niby już nie ma, ale…
Niestety muzea, do których naprawdę chcieliśmy iść, czyli Museo de Arte Contemporaneo de Oaxaca czy Museo de Arte Prehispánico, były zamknięte w czasie naszego miesięcznego pobytu. Dlaczego? Dokładnie nie wiemy, ale powiedziano nam, że po wybuchu pandemii zamknięto dużo ośrodków kulturalnych, i pomimo wolnego powrotu do “normalności”, o nich jakby zapomniano i wiele z nich pozostało zamkniętymi. Trzeba było sobie radzić, i tak znaleźliśmy kilka innych ciekawych miejsc.
Znaczki
Nigdy nie interesowałam się znaczkami, ale małe Muzeum Filatelistyczne (darmowy wstęp) bardzo nam się spodobało, aż sami byliśmy zaskoczeni, jak bardzo.
Najwięcej czasu spędziłam w pierwszej sali z mapą świata i znaczkami, oraz w pokoju, gdzie tysiące znaczków było skatalogowanych i ukrytych w takich metalowych szafach, tak że miałam frajdę niczym dziecko w sklepie z pączkami, otwierając szufladę po szufladzie i patrząc co się tam kryje.
W jednej z sal można również było wypisać pocztówki, zaadresować i wrzucić do skrzynki. Miały dojść, obojętnie gdzie ją odwiedzający zaadresował. Teraz możemy powiedzieć, że poczta meksykańska do najlepszych chyba nie należy, bo po ośmiu miesiącach nic nie doszło do naszych rodziców.
I dla fotografów się coś znajdzie
Byliśmy też w Centrum Fotograficznym Manuel Alvar Bravo. Małe muzeum, gdzie wstęp również jest darmowy. Może nie było to miejsce, które wywarło na nas wielkie wrażenie, ale… Tak, jak w przypadku Muzeum Filatelistycznego, Centrum Fotograficzne znajduje się w pięknym domu z dziedzińcem, tu w dodatku jest mała sadzawka i piękne rośliny, tak że samo miejsce jest przyjemne.
Casa może i wydaje się mała, ale jest tu sporo sal, w których spokojnie mieści się kilka różnych wystaw. Jak my byliśmy było ich cztery. Wejście jest za darmo, ale można wrzucić coś do pudełka stojącego przy wejściu. Bez dwóch zdań, ciekawe miejsce nie tylko dla wielbicieli fotografii.
Nasz bohater Toledo
Kolejnym ciekawym miejscem, do którego zajrzeliśmy (dzięki przewodnikowi z Free Walking Tours), to Instituto De Artes Graficas De Oaxaca. Instytut (IAGO) był pierwszą przestrzenią kulturalną założoną przez malarza Francisco Toledo w mieście Oaxaca (listopad 1988 r.). Toledo możecie kojarzyć z poprzedniego wpisu. To ten sam artysta, który obronił część poklasztorną Santo Domingo przed byciem zrównaną z ziemią i przyczynił się do założenia Ogrodu Etnobotanicznego.
IAGO jest instytucją, w której mieści się jedna z najważniejszych kolekcji grafik w Ameryce Łacińskiej. Toledo zapisał jej również wszystkie swoje książki, dzięki czemu IAGO może się pochwalić biblioteką specjalizującą się w sztuce z ponad 50 000 pozycjami. Oprócz tego znajdziecie tutaj bibliotekę muzyczną, archiwum materiałów audiowizualnych i przestrzenie wystawiennicze.
To tu po raz pierwszy mieliśmy okazję podziwiać grafiki wykonane metodą drzeworytu m.in. Leopolda Mendeza. Większa wystawa jest w Centrum Kultury San Agustín, ale o tym jeszcze będzie przy okazji wycieczek wokół Oaxaki. Niestety jak to bywa ze sprzętem elektronicznym, wszystkie zdjęcia z tego miejsca zniknęły z kart pamięci i Pawła i moich. Pech. 🙁
Wstęp jej bezpłatny, ale jak ktoś chce wspomóc IAGO, datki są mile widziane.
La Clinica
Co do galerii, to tak wchodziliśmy do kilku, ale jedną zapamiętamy szczególnie dobrze.
Była jednym z pierwszych owoców naszego wchodzenia do wszystkich budynków, których drzwi stały przed nami otworem. Niepozorna z ulicy (jak, co tu dużo mówić, większość miejsc w kolonialnych miastach) La Clinica, znajduje się tuż obok Mercado Orgánico.
Przyznam się od razu, że nie bardzo rozumiem sztukę instalacyjną, ale kameralność tego miejsca, cisza i spokój sprawiły, że z zainteresowaniem weszliśmy w środek A Knife to Carve a Knife With. W kilku salach można było obejrzeć trzy krótkie filmy, w tym jeden na kanapie, stając się tym samym podmiotem i przedmiotem instalacji.
Sztuka jakiej nie znaliśmy
Naszą ulubioną częścią była instalacja poświęcona eksploatacji środowiska i niekorzystnym skutkom globalizacji. Jak wyglądała? Rozstawione hamaki, na których można było się położyć, popijając świeżo przyrządzoną wietnamską kawę.
Jest tego oczywiście o wiele więcej i pewnie, gdybyśmy nie spędzili w Oaxace miesiąca, nie odkrylibyśmy tych miejsc.
Brakuje mi czasem atmosfery tego miasta…. no i oczywiście cudnych tortas!!!!
Chyba jeszcze na takie drugie miasto nie natrafiliśmy…