
Na największym solnisku na świecie
Nie jestem zwolennikiem wycieczek zorganizowanych, ale czasami są takie miejsca, których po prostu nie da się zwiedzić samodzielnie. Salar de Uyuni i pustynno-górzyste okolice właśnie do nich należą. Czy warto?
Uyuni – miasto
Już wiecie, że wyjeżdżałyśmy z La Paz szczęśliwe, że nie musimy dłużej przebywać w tym mieście. Przejazd ze stolicy Boliwii do miasta Uyuni był w liczony w cenę wycieczki. Jechałyśmy nocnym autokarem, cała podróż trwała około 10 godzin. Do Uyuni przyjechałyśmy po 7 rano, w sam raz na śniadanie i ogarnięcie się. Miałyśmy 3 godziny do rozpoczęcia naszej wycieczki, które wykorzystałyśmy na przejście się po miasteczku i znalezienie naszego biura podróży. Dla ciekawych, plan i mapa wycieczki na końcu posta.

Organizacja
Wycieczki po Uyuni to podobna masówka do wypadów na Machu Picchu. Biuro podróży przy biurze podróży, jeep przy jeepie. Jest kilka opcji do wyboru, co do wycieczek. My zdecydowałyśmy się na 3-dniową, która kończyła się w San Pedro de Atacama. Biuro podróży zapewniało transport, łącznie z przejazdami z La Paz do Uyuni, a potem do San Pedro, posiłki, noclegi, kierowcę/przewodnika/kucharza (3 w 1). To wszystko kosztowało nas jakieś 120 dolarów. Bilety wstępu do parków narodowych i opłaty za toalety trzeba było pokryć z własnej kieszeni. Możecie się śmiać z tej toalety, ale pan w La Paz ewidentnie zbagatelizował tą sprawę, wiadomo, chłopom łatwiej i o ile nas poinformował ile potrzebujemy na parki narodowe, tak o kibelkach nie wspomniał i powiedział nam, że już żadnych boliwianów nam nie trzeba, bo podczas wycieczki nie ma ich na co wydać. Oj mylił się, mylił.
Ekipa
Jak znalazłyśmy ‘nasze’ biuro podróży, zobaczyłyśmy ekipę, z którą miałyśmy spędzić kolejne trzy dni. Tak, zawsze są grupy. Uyuni zjeżdża się jeepem i grupy są 6-osobowe + kierowca. Nasza grupa składała się z kierowcy señora Santosa, Ani, Grzesia (haha, Polak zawsze się znajdzie), Koreanki, zakochanej młodziutkiej para z Argentyny i mnie. Załoga super.
Jeepów są setki. Wszyscy wyjeżdżają o tej samej porze, wszystkie zaczynają tak samo. Z punktu do punktu robi się coraz puściej. Każdego dnia spotykaliśmy mniej ludzi i nie wiem ile na tym terenie jest noclegowni, ale zawsze byliśmy jedyną grupą w hostelu.


Cementerio de Trenes
Wyjechaliśmy po 10 i naszym pierwszym przystankiem było cmentarzysko pociągów. Niesamowite miejsce.

Większość tutejszych pociągów pochodzi z początku XX wieku i została przywieziona z Wielkiej Brytanii. W 1872 rozpoczęto budowę Ferrocarril de Antofagasta a Boliwia, pierwszej linii kolejowej w Boliwii. Była ona używana do transportu surowców, takich jak azotan sodu i innych soli, oraz metali, takich jak miedź, srebro i złoto, z kopalń śródlądowych do miast portowych na Oceanie Spokojnym. Kiedy pod koniec XIX wieku linia dotarła do Uyuni, w mieście zbudowano zajezdnię kolejową oraz punkt naprawy pociągów. Uyuni stało się wówczas ważnym węzłem kolejowym.


Mniej więcej w tym samem czasie, w wyniku przegranej Wojny na Pacyfiku, Boliwia straciła dostęp do morza. Chile przejęło Departament Atacama, a po tej stracie eksport surowców boliwijskich stał się bardziej skomplikowany. Około lat czterdziestych XX w. większość kopalń metali szlachetnych została opuszczona przez operatorów, a rozwój lokalnego przemysłu w znacznym stopniu podupadł. Stopniowo pociągi, które były wysyłane na stację Uyuni w celu naprawy, nie wracały już do eksploatacji. Tak rozpoczęła się historia cmentarza kolejowego Uyuni.

Można tu znaleźć ponad 100 wagonów, które są wyjątkowo zniszczone przez korozję, sól i silne wiatry. Dla miejscowej młodzieży jest to jedno z ulubionych miejsc, co widać po ilości grafitti na pociągach.

Nie ma ograniczeń w zbliżaniu się do pociągów, więc turyści często wspinają się na szczyty lub wchodzą do wagonów, aby zrobić zdjęcia.
Zawsze jest czas na rękodzieło
Zanim mogliśmy zobaczyć solne jezioro, zatrzymaliśmy się w Colchani, małej miejscowości, gdzie choć i jest muzeum pomników solnych, przywozi się turystów na pamiątkowe zakupy. Nikt z naszej grupy nie był tym zainteresowany, więc długo tam ie zagościliśmy. Przy okazji, wychodząc z samochodu, naszemu polskiemu towarzyszowi spadł telefon do kałuży i umarł. I tak usłyszałyśmy historię trudnej relacji Grześka z telefonami. Był to bowiem enty raz, kiedy stracił komórkę. Dałyśmy mu pomysł na opisanie tych historii, bo mimo, że dawałyśmy sobie sprawę, że brak komórki szczególnie podczas podróży to sytuacja podbramkowa, ale Grzesiek opowiadał to w tak komiczny sposób, że jakby to opisał to na pewno by odniósł sukces.

Solnisko Uyuni
Salar de Uyuni to największe na świecie solnisko, o powierzchni 10 582 km² położone na wysokości około 3650 m n.p.m. w południowo-zachodniej Boliwii, w departamencie Potosí, w regionie płaskowyżu Andów. Jest pozostałością po wyschniętym słonym jeziorze. Solnisko Uyuni jest jednym z najważniejszych rezerw litu na świecie, a także zawiera znaczne ilości potasu, boru i magnezu. Cały obszar należy do jednych z najbardziej płaskich obszarów na świecie (różnica wzniesień wynosi niecałe 41 cm).

Jak tylko señor Santos wjechał jeepem na obszar solniska, to zrozumiałyśmy dlaczego jest to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Boliwii. Piękno perfekcyjnie odbitych w płytkiej wodzie chmur i nieba zapierało dech w piersiach. Zatrzymaliśmy się tam na jakieś dwie godziny, w sam raz, żeby zjeść obiad, porobić zdjęcia, nacieszyć się przepięknym widokiem. Zobaczcie sami:



Powoli był czas, żeby jechać. Po drodze zatrzymywaliśmy się czasami, żeby wyjść z auta i podziwiać hipnotyzujący krajobraz. Solnisko powoli zmieniło się w pustynię. Góry na horyzoncie, cisza, my pośród jednej wielkiej pustej przestrzeni.


Sól jest wszędzie!!!
Pierwszą nać spaliśmy w hotelu zbudowanym całkowicie z soli, Hotel del Sal Frontera. Trudno było rozejrzeć się po okolicy, bo jak już dojeżdżaliśmy było kompletnie ciemno. Najprawdopodobniej była to mała wioska, a hotel znajdował się na jej obrzeżach. Choć w ciągu dnia było przyjemnie ciepło, to wieczorem dokuczał chłód. Nocleg na wysokości 4000 m. Trochę się zdziwiliśmy, że w środku naszego solnego hotelu jest naprawdę ciepło. Nie zdawałam sobie sprawy z takich właściwości soli. Spać na soli, haha. Przyjemnie. Wszyscy dostaliśmy pokoje dwuosobowe, a kiedy ktoś chciał wziąć ciepły prysznic, musiał dopłacić.

A wino, to nawet na pustyni się znajdzie
Taki wspaniały wieczór najlepiej byłoby skończyć przy butelce wina. Ale my, no cóż, nie przygotowałyśmy się. Ja rozsądnie stwierdziłam jeszcze w La Paz, że przecież biorę antybiotyk i nie powinnam pić alkoholu, a Ania, że przecież sama też pić nie będzie. To nic nie wzięłyśmy. A po takim dniu pełnym wrażeń zmieniłyśmy zdanie. Zapytałyśmy się Santosa, czy dałoby się coś z tym zrobić? Señor nas chyba polubił i powiedział, że załatwi. Wyszedł z hotelu, wsiadł do auta i pojechał w nawet nie siną tylko czarną jak węgiel dal. Wrócił po jakiejś godzinie z butelką wina. Haha, jak się ucieszyłyśmy. Razem z bohaterem wieczoru i Grześkiem opiliśmy pierwszy dzień wspólnej przygody. Ooo, a jak dobrze się spało na tej soli.
Plan wycieczki
Choć piszę to cztery lata po wyprawie, poniżej znajdziecie mniej więcej akuratny plan wycieczki i mapkę.
- Dzień 1
- 21:00 Autobus La Paz do Uyuni.
- Dzień 2
- 07:00 Przyjazd do miasta Uyuni.
- 10:30 Zwiedzanie: Cmentarz pociągów, mała osada Colchani (rękodzieło wykonane z soli i sztuka tekstylna wykonana z włókna lamy i alpaki), muzeum.
- 12:30 Salar de Uyuni
- 18:00 przyjazd do hotelu
- Dzień 3.
- 7:00 śniadanie
- 8:00 zwiedzanie: pustynia Chiguana, Ollagüe, kamienista droga „El Pasito Tuntun”, słynne laguny: Cañapa, Hedionda i Chiarcota, Park Narodowy Eduardo Avaroa”, pustynia Siloli, Arbo de Piedra, Laguna Roją
- 19:00 przyjazd do hotelu
- Dzień 4.
- 6:00 śniadanie
- 7:00 zwiedzanie: gejzer Sol de Mañana, gorące źródła, pustynia Dali, Zielona Laguna, Biała Laguna u podnóża wulkanu Licancabur.
- 10:30 Przejazd do San Pedro de Atacama.

Bardzo ciekawa wyprawa.Szczególnie podobało mi się “solnisko’ i filmik.z tego urzekającego miejsca.Piękna jest także mapka ,wykonana przez Ciebie,. dotycząca tej wyprawy,.Gratuluję.
Dziękuję! Bardzo się cieszę, że się podobało!