Miasto-wyspa
Po co do Flores?
Flores jest stolicą najbardziej wysuniętego na północ regionu w Gwatemali, departamentu Peten. Stara część miasta znajduje się na wyspie na jeziorze Petén Itzá i jest połączona z lądem przesmykiem sztucznej ziemi, który sprawia, że miasto jest małym półwyspem. Na stałym lądzie znajduje się przedmieście Santa Elena, a na zachodzie przylega gmina San Benito.
My nocowaliśmy u Agustina, gospodarza z Couchsurfingu i on opowiadał o tym podziale administracyjnym w taki sposób, że Flores to wyspa, Santa Elena to miasto po prawej stronie, a San Benito, biedniejsze i niebezpieczniejsze miasto po lewej. Pomijając zawiłości administracji, my nocowaliśmy w Santa Elena, a baza hotelowo-turystyczna znajduje się na wyspie.
Szczerze mówiąc, my się cieszyliśmy, że nie musieliśmy zatrzymać się we Flores, bo, o ile jest to fajne miejsce do zwiedzania, to do zostania, strasznie nudne. Naszym zdaniem, oczywiście. Santa Elena o wiele bardziej przypadła nam do gustu.
Flores, bo dużo kwiatów?
W czasach, kiedy Hiszpanie jeszcze nie dotarli do dzisiejszej Gwatemali, miejsce to nazywało się Noj Petén. Jak już tu dotarli i sobie je zawłaszczyli, nazwali ja Tayasal, co było ‘shispańszczoną’ wersją Taj Itzá, co znaczyło ‘miejsce Itza’. Jako że brzmiało to zbyt lokalnie i brakowało tu jakiegokolwiek odniesienia do religii, przez ponad 100 lat używali nazwy Nuestra Señora de Los Remedios. Trochę długa ta nazwa. W wieku XIX nadarzyła się okazja, żeby jeszcze raz wprowadzić zmianę nomenklatury. Po odzyskaniu niepodległości, miasto przechrzczono na Flores oddając tym cześć Cyrylowi Floresowi Estradzie, politykowi i lekarzowi, tymczasowemu szefowi dystryktu Gwatemala w Federacji Ameryki Centralnej (1826). Cyryl skończył dość tragicznie, zlinczowany przez motłoch szukając schronienia w zakonie franciszkanów w tym samym roku, w którym otrzymał to zaszczytne stanowisko. Takie kwiatki.
Co robić na wyspie?
Dla wielu głównym powodem odwiedzenia Flores jest bliskość Tikal, najsłynniejszych ruin Majów w Gwatemali, lub jako punkt wyjścia do wycieczek po Petén. Samo Flores, z kolonialnymi budynkami o czerwonych dachach, wąskimi uliczkami pokrytymi kocimi łbami, z zabytkowym kościołem i hiszpańskim placem oraz restauracjami, na które łatwo natknąć się spacerując urokliwymi uliczkami miasta, jest warte zwiedzenia.
Wystarczy na to… godzina. Serio! W ciągu godziny przejdzie się wyspę Flores wzdłuż i wszerz. Kawa, obiad, drink na dachu z widokiem na jezioro, dodatkowa godzina, i tyle. Agustin pokazał nam kilka miejsc na wyspie, zabrał na pizzę do knajpki z tarasem i trafił nam się obiad z iguaną. Przyszła sobie taka jaszczureczka i też obiad dostała.
We Flores można też wskoczyć do jeziora i popływać, ale wydaje mi się, że w El Remate, wiosce 30 kilometrów od Flores, pływanie jest przyjemniejsze, bo i spokojniej, i woda czystsza.
Nie zrozumcie mnie źle. Flores to ciche, przyjemne miasto, a przy tym prawdopodobnie jedno z najbezpieczniejszych miejsc w Peten. Santa Elena i San Benito wymagają nieco większej ostrożności, ale oferują bardziej autentyczne doświadczenie gwatemalskiego miasta, wraz z ruchem ulicznym, śmieciami i ulicznym jedzeniem.
Mirador
Będąc we Flores można popłynąć łódką do San Miguel, miejscowości na drugim brzegu jeziora. Znajduje się tam El Mirador de Kan Ek, czyli zarośnięte ruiny Majów. Trzeba targować się z lancherosami, którzy będą chcieli zabrać turystów na pełną (droższą) wycieczkę po różnych zabytkach. Aby zobaczyć tylko ruiny, należy trochę ponegocjować i jak się dobrze trafi, to taki lanchero zaprowadzi i pokaże je wszystkie. Pierwsza piramida, znana jako Mirador, znajduje się 5 minut spacerem od brzegu jeziora. Betonowe schody wskażą drogę na szczyt, gdzie zbudowano drewnianą wieżę, z której jak się już pewnie domyślacie, są fantastyczne widoki na jezioro i Flores.
My w końcu nie popłynęliśmy, bo żaden z lancherów nie chciał nam zejść z ceny i upierali się przy Q200. Trochę dużo jak na 10 minutową przeprawę.
Przesmyk
Z wyspy do Santa Eleną prowadzi przesmyk. I jest on o tyle ciekawy, że tak mniej więcej w połowie rozstawiają się punkty z ulicznym jedzeniem i zawsze jest mnóstwo ludzi. Siadają sobie z przekąskami i cieszą pięknym widokiem na jezioro.
Małżeńska rozmowa o cenach
Nie zdziwi nikogo to, że na wyspie Flores jest stosunkowo drogo. Nawet w porze deszczowej ceny noclegów przewyższały to, co byśmy chcieli wydać, stąd Couchsurfing. Ale co ciekawe, pod względem jedzeniowo-piwnym, w wielkiej ilości kawiarni, restauracji, klubów, można znaleźć coś na każdą kieszeń. Jest wybór, to na pewno.
Tutaj nasza krótka rozmowa na temat: Jak drogie jest Flores?
https://matalata.blog/wp-content/uploads/2022/11/Flores-jakie-jest…-HD-720p.mov
Santa Elena
Zabytków tutaj nie ma, ale za to jest normalne, tętniące życiem miasto. Są bazary, terminale, kościoły różnych wyznań, które w niedziele tworzą ciekawe miejsca do obserwacji.
Można znaleźć sporo jedzenia ulicznego. Nie polecę Wam niczego, bo jakoś nic za bardzo do gustu mi nie przypadło i od razu powiem na głos – nie, nie lubię gwatemalskiego jedzenia. Nie będę tu się rozpisywać na ten temat, ale tylko napomknę, że w ciągu trzech miesięcy w Gwatemali, smaczne posiłki możemy policzyć na palcach jednej ręki, żaden z ulicy.
W Santa Elena jeszcze nam się szpital udało zwiedzić, ale to też nie historia na dzisiaj.
Dojazd
Do Flores zdecydowaliśmy się jechać turystycznie, czyli bezpośrednim vanem (shuttle), który kosztuje dwa razy więcej niż transport publiczny. Nie zyskuje się jakoś dramatycznie na szybkości przejazdu (8 godzin), bo przecież turyści muszą się zatrzymać na obiad i inne takie, ale nie trzeba się męczyć z bagażami. Shuttle ok 250 quetzali, transport publiczny 95. Dla zainteresowanych chicken busowym rozwiązaniem, oto trasa: Lanquin – Coban – Raxruha – Sayachaxe – Flores. Jest też bezpośredni bus z Coban do Flores, ale odjeżdża bardzo rano (o 6), tak że i tak trzeba by pojechać do Coban wieczorem i spędzić tam noc.
3 thoughts on “Flores”