W rytmie rock’n’rolla
Kwietna turystyka
Są takie miejsca, nie tylko w Chinach, do których jedzie się w bardzo konkretnych porach roku. Luoping jest jednym z takich miejsc. Kiedy jedzie się do Luoping i dlaczego? Otóż dla jego malowniczych pól rzepaku i to pól rozciągających się na wyjątkowo dużej przestrzeni (tysiące metrów kwadratowych). Niektóre pola rzepaku są płaskie, inne zajmują tarasy, a cały ten krajobraz przełamując morze żółci pstrzą krasowe górki i pagórki.
No to już się pewnie domyślacie, kiedy Luoping jest oblegane? Tak, macie rację, wtedy, kiedy kwitnie rzepak, czyli mniej więcej od końca stycznia do początku kwietnia.
Biegiem
Mój pomysł na Luoping był trochę inny. Jeszcze wtedy biegałam, więc jak kolega z pracy powiedział mi o maratonie organizowanym właśnie w Luoping, stwierdziłam, czemu nie?
Maraton to dla mnie zdecydowanie za dużo, ale pół-maraton byłam w stanie jakoś zmęczyć. Zarejestrowałam się, zapłaciłam i pojechałam. Dzień przed zawodami trzeba było odebrać swój numerek i gadżety, a następnego dnia stawić na zbiórkę pod stadionem, z którego odjeżdżały autobusy, bowiem trasa maratonu położona była kilka kilometrów na południe od Luoping, w okolicach Int’l Plateau Flower Sea Resort.
Sama trasa była tak piękna, że większość zawodników (w tym ja) co chwila się zatrzymywała, żeby robić zdjęcia. Do tego był to bieg muzyczny, nazwa Rock’n’Roll Marathon zobowiązuje, i co 5 kilometrów były sceny z muzyką na żywo. Kolejna wspaniała wymówka, żeby zatrzymać się na chwilę, by złapać oddech.
Rozpisując się o przepięknym Morzu Złotych Kwiatów Rzepaku, mało kto wspomina o pszczołach. A pszczół jest tu co nie miara (stąd słynny lokalny miód).
Ja do pszczół nic nie mam, łącznie z uczuleniem, ale skupiając się na tym, żeby jednak stawiać tą nogę za nogą, trudno mi było jeszcze rękami się od nich odganiać. Na szczęście, żadna mnie nie użądliła, ale muszę przyznać, że sama ich bliskość i bzyczenie były dość upierdliwe.
Chiny są wyjątkowe
Daleko mi do ideału, a jedną z wielu słabości jest palenie. Nigdy by mi jednak nie przyszło do głowy, żeby podczas biegu zapalić. Może przez to, że bieganie traktowałam między innymi jako środek ograniczenia palenia. Wyobraźcie sobie zatem, że biegniecie, z każdym kilometrem robi się trudniej, człowiek tylko myśli, uda się czy się nie uda, a tu mija was pan, nie przerywając biegu, wyciąga fajki z plecaczka, zapala papierosa, i bez użycia rąk, bo nimi rytmicznie macha, pali sobie spokojnie, biegnąc trzy razy szybciej niż wy. I to jest sztuka!
A my jesteśmy inni
Rzadko mnie to spotykało w Kunmingu. Najbardziej mi się z tym kojarzy przyjazd do Akademii Policyjnej i pierwsze dni na kampusie. Co? A to, że się wszyscy na mnie gapili. Bo cudzoziemka, w dodatku kobieta, i to sama przyjechała, i do tego pół głowy ogolone. Po kilku miesiącach studenci się przyzwyczaili i było git.
Czasami jednak, można trafić gdzieś, gdzie nie tak często ludzie widzą cudzoziemców i są ich bardzo ciekawi. Tak też było podczas biegu. Naprawdę się męczyłam, żeby dobiec, nie poddać się, udowodnić sobie, że ja mogę, nawet bez treningu, itp, itd, a tu ktoś mnie dogania i chce sobie ze mną, taką zziajaną, zdjęcia robić. Po biegu było to samo. I wiecie, tak naprawdę nie ma w tym nic złego, ludzie zazwyczaj są mili, z uśmiechem pytają się o zgodę (nie zawsze, zazwyczaj), ale jak już pięćdziesiąta osoba podchodzi i się pyta, “Skąd jesteś? Mogę sobie z tobą zdjęcie zrobić?”, podczas biegu czy tuż po nim, to cholera człowieka może wziąć.
Moim sposobem na takie sytuacje, jak już było tego za dużo i grzeczna odmowa nie wystarczała, odpowiadałam: “Jasne. 50 yuanów za zdjęcie”. 😉 Wystarczy dodać, że nic nie zarobiłam.
Masaż chiński
Byliście kiedyś na masażu chińskim? Tutaj mam na myśli Tui Na, trochę podobny do masażu tkanek głębokich. Masaż intensywny, łokciowy, taki, że czasami z bólu płakać się chciało (jak ktoś ma tak skostniałe ciało jak ja). Choć nie mogłabym go nazwać relaksacyjnym, to nie powiem, brakuje mi go. Ale wspominam o tym, bo po biegu można było pójść do namiotów, gdzie fizjoterapeuci rozmasowywali mięśnie nóg. Pan, do którego zazwyczaj chodziłam, to był mistrz delikatności przy tym, co ci spece sportowi robili. O mój boże, to tortura była (żeby takie rzeczy ludziom robić zaraz po tym, jak się ledwo do mety dowlekli!). Nic mi to nie pomogło, bo po zawodach i tak z tydzień chodzenie sprawiało ból, ale jako gratis zostały mi sińce na całych łydkach i udach.
Najlepsze miejscówki przy Luoping
Pola rzepaków są rozproszone po całym powiecie, ale jest kilka miejsc do których warto pojechać, żeby nacieszyć się tymi fantastycznymi widokami. Jedna trasa prowadzi na pn-wsch przez szczyt Jinji, pola Niujie Luosi i wodospady Jiulong. Druga zaś na pd-zach, gdzie znajdują się Setki Tysięcy Gór, Rzeka Duoyi i Buluge. Warto zarezerwować około 2 dni na zwiedzanie najważniejszych atrakcji na obu trasach.
Szczyt Jinji (金鸡峰)
Najłatwiej dostać się do najbliższego, i co się z tym łączy, najbardziej znanego miejsca wśród turystów polujących na piękne widoki, czyli Szczytu Jinji, położonego w północno-wschodniej części powiatu Luoping. Jest tam krótka ścieżka prowadząca przez pola rzepaku na szczyt, z którego można podziwiać ten fascynujący krajobraz i poczekać na zachód słońca.
Łatwiej tam przyjechać niż wyjechać. Jeździ co prawda autobus, ale nie pomyśleliśmy o tym, że autobus kursuje tylko do pewnej godziny i nie jest to 22. Pamiętam, że na wielkim parkingu przy Jinli, który pękał w szwach od samochodów i busików, kiedy przyjechaliśmy, po zachodzie słońca nie było już nic oprócz jednej taksówki.
I jak to z taksówkarzami bywa, widząc zdesperowanych turystów, chciał jakąś strasznie wygórowaną stawkę za te kilka kilometrów do miasta. Oburzeni, zaczęliśmy iść w kierunku Luoping. Widząc to i pewnie zdając sobie sprawę, że byliśmy jego ostatnimi potencjalnymi klientami, zlitował się i zmniejszył swoje roszczenia do granicy rozsądnej kwoty. Ale cała negocjacja kosztowała nas dużo czasu i nerwów.
Mapa powiatu Luoping z jego atrakcjami
Jinli oczywiście nie jest jedynym punktem obserwacyjnym w Luoping. Cały problem dla nas, nie władających chińskim, polegał na tym, że a) nie znaleźliśmy żadnego transportu publicznego do miejsc, które nas interesowały, a b) nie mieliśmy za dużo czasu. W każdym razie, jak ktoś potrafi się lepiej zorganizować, opcje między innymi są następujące:
Pole Niujie Luosi (牛街螺丝田)
Pola tarasowe układają się w koncentryczne pierścienie, które z daleka wyglądają jak spiralne wzory na śrubach, stąd też 螺丝 ‘luosi’, czyli śruba. Z tarasu widokowego całe pole wygląda trochę jak pierścienie muszli ślimaka czy tarasy ryżowe ułożone w korkociąg.
Wodospady Dziewięciu Smoków (九龙瀑布 Jiulong Pubu)
Tego miejsca żałuję najbardziej, tzn. żałuję, że nie udało nam się tam pojechać, choć to tylko 23 km na północ od Luoping. Patrząc na zdjęcia, przypomina mi Semuc Champey, tylko, że bez ludzi. Wodospady mają 10 różnych kaskad, z których największa ma około 112 metrów szerokości i 56 metrów wysokości. Same kaskady różnią się od siebie: niektóre są burzliwe, inne spokojniejsze, niektóre są otwarte, a inne ukryte. Na wysoką platformę widokową, z której można podziwiać cały łańcuch wodospadów, można dojechać kolejką linową.
Setki tysięcy gór (十万大山) Shiwan Dashan Scenic Area
Shiwan Dashan to z kolei obszar znany jest z pofałdowanych szczytów sięgających po horyzont. W odróżnieniu od rozległych i płaskich pól wokół szczytu Jinji, tutejsze pola rzepaku znajdują się na zboczach wzgórz, inne w dolinach, a inne otaczają góry.
Jak się dostać do Luoping
Luoping znajduje się około 213 kilometrów od Kunmingu. Można tam dojechać:
- pociągiem – podróż trwa od ok. 3.5 do ponad 5 h, ‘twarde siedzenia’ ok. $4
- autobusem dalekobieżnym ze wschodniego dworca autobusowego 昆明东部客运站 – czas przejazdu ok. 3.5 h, cena ok. $9.
o, tak. Wodospady przepiękne <3 https://baixiaotai.blogspot.com/2012/04/wodospady-dziewieciu-smokow.html
Wiem! Kolejny powód, żeby wrócić 🙂